Teksty liturgii Mszy św.
Iz 53, 10-11
Ps 33 (32)
Hbr 4, 14-16
Mk 10, 35-45
14 grudnia 1911 roku Norweg Roald Amundsen wraz ze swoimi przyjaciółmi i towarzyszami podróży stanął na biegunie południowym. Była to wyprawa okupiona latami przygotowań, niepowodzeń, upokorzeń i klęsk (marzył o zdobyciu bieguna północnego, ale ubiegł go Robert Edwin Peary). W dzienniku podróży zanotował: „Całe życie walczyłem o to, żeby być pierwszym na biegunie północnym i oto właśnie jestem pierwszy… na biegunie południowym! Czy może być coś bardziej szalonego?!”. Był to dzień wielkiego triumfu. Zdawał sobie sprawę, że wygrał morderczy wyścig, ponieważ w ślad za nim podążał ze swoją wyprawą Anglik Robert Falcon Scott. Mimo zwycięstwa i słusznego poczucia dumy i radości zostawił na biegunie list do swojego konkurenta. Napisał w nim: „Drogi kapitanie Scott. Jako że jesteś pierwszym człowiekiem po nas, który tutaj dociera (…), zostawiamy Ci zapasy w namiocie. Proszę, nie wahaj się z nich skorzystać. Życzymy Ci bezpiecznych wojaży. Z uszanowaniem Roald Amundsen”.
Bardzo ujmują mnie te słowa. Słowa kogoś, kto współzawodniczy i konkuruje, ale jednocześnie jest pełen podziwu i szacunku dla swojego przeciwnika i konkurenta. Jest w nich jakieś ogromne ciepło, życzliwość i szczególny rodzaj wrażliwości. Wyobraziłem sobie, że przed napisaniem tego listu Amundsen przeczytał dzisiejszą Ewangelię. I zwrócił uwagę na słowa o tym, że u was, chrześcijan, ma być zupełnie inaczej. Że najważniejsze i jednocześnie inne to troska, służba i staranie się o dobro. Ale nie o swoje własne, tylko o dobro bliźniego. Tego drugiego. Tego obok. Tego za mną. Taka ewangeliczna, chrześcijańska perspektywa.
Marcin BARAŃSKI OP, “w drodze” (10/2021)