Teksty liturgii Mszy św.
Jr 31, 7-9
Ps 126 (125)
Hbr 5, 1-6
Mk 10,46b-52
Nie wiadomo, dlaczego Jezus prowokował. A przecież w ewangeliach znajdziemy opisy takich prowokacji. Czy to jest sposób postępowania Boga, czy ludzki charakter Jezusa? Nie wiemy. W każdym razie jedną z mocniejszych prowokacji jest ta z kobietą kananejską, gdy płaczącą matkę i jej chorą córkę nazwał „psami” (Mt 16,26). Albo inne zdarzenie z kobietą pochwyconą na cudzołóstwie, która stała przed Nim przerażona i roztrzęsiona, a On prowokował tłum, mówiąc: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” (J 8,7). Co ta kobieta wtedy czuła, sam Bóg może tylko wiedzieć. Albo jeszcze inna prowokacja, gdy zachęcał uczniów: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo” (J 2,19).

Dziś również mamy do czynienia z podobną prowokacją. Bartymeusz krzyczy za Nim. A On idzie, jakby nie słyszał. Wiemy, że udaje. Słyszy i się nie zatrzymuje. Dlaczego tak się zachowuje? Przecież Bartymeusz to człowiek ślepy, żebrzący, proszący o litość, miłosierdzie. Tylko On może mu pomóc. Jakby Go to nie obchodziło. Lecz Bartymeusz, choć wszyscy go uciszają, krzyczy jeszcze głośniej: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. Trafił swój na Swego. Syn Tymeusza na Syna Bożego. I pękło serce Jezusa: „Zawołajcie go!”.

W dzisiejszym fragmencie Ewangelii trzy razy pada słowo „wołać”, greckie phóné od phémi. Zanim Bartymeusz zaczął krzyczeć za Jezusem, Bóg wcześniej już go przywoływał. Wołanie Boga za człowiekiem słychać już w raju: „Adamie, gdzie jesteś?” (Rdz 3,9). I trwa do dziś. A zatem: Bartymeusz jest przywoływany, uczniowie Jezusa wołają Bartymeusza, bo Jezus woła.

Kościół jest posługą wołania. Bóg woła, nie popycha, a przywołuje. Greckie Ecclesia znaczy „zwołanie”. Gdy sobie to uświadomimy, to każdy z nas ślepcom tego świata, którzy krzyczą za Bogiem, będzie niósł radosną nowinę: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię”.

Norbert Augustyn LIS OP, “w drodze” (10/2021)