Teksty liturgii Mszy św.
Iz 56, 1. 6-7
Ps 67 (66)
Rz 11, 13-15. 29-32
Mt 15, 21-28
Scena z dzisiejszej Ewangelii może budzić nasz sprzeciw i niezrozumienie. Ten Jezus, który mimo dezaprobaty otoczenia uzdrawiał w szabat, jadał z celnikami i grzesznikami, rozmawiał z nierządnicami, dotykał trędowatych –– Ten, który przyzwyczaił nas do łagodności i bliskości – Ten sam Jezus najpierw nie odpowiada ani słowem błagającej Go o pomoc kobiecie, a potem – tak to brzmi w naszych uszach – traktuje ją bardzo szorstko i odpychająco.
A jak chcieli tę kobietę potraktować uczniowie? Jezus milczy, a oni chcieli się jej po prostu pozbyć („odpraw ją”). Czy my często nie ulegamy podobnej pokusie: pozbyć się towarzystwa tych, którzy są męczący, niewygodni, inaczej myślący; tych, którzy – naszym zdaniem – nie dorastają do miejsca czy pozycji, w jakiej się znaleźli, a być może naprawdę tkwią w jakimś błędzie?
Trudno nam zrozumieć zachowanie Jezusa, ale to On – Bóg, wie co jest w człowieku (por. J 2,25); On może każdego poprowadzić ku sobie tak, jak wie, że będzie najlepiej. Milcząca cierpliwość, a potem Jego twarde słowa stwarzają przestrzeń na to, by w zrozpaczonej chorobą córki kobiecie dojrzała zaskakująco ufna i niezłomna wiara. I być może przyglądanie się tej scenie – bardziej niż zrozumienia – domaga się od nas zaufania Bożym drogom, choć ich nie pojmujemy i cierpliwego szacunku dla wszystkich, którzy Bożych dróg szukają, choćby robili to zupełnie inaczej niż my… – „wszystkich (…) przyprowadzę na moją świętą górę i rozweselę w moim domu modlitwy” (Iz 56,7).
s. Anna OP