Teksty liturgii Mszy św.
Pwt 6,2-6
Ps 18
Hbr 7,23-28
Mk 12,28b-34

Otrzymanie odpowiedzi na pytanie o pierwsze, a zatem najważniejsze, przykazanie wydaje się być dobrym sposobem na zyskanie poczucia bezpieczeństwa płynącego z jasnych wytycznych, co należy robić. Jednak kiedy słyszymy o całkowitym zaangażowaniu wszystkich naszych władz – serca, duszy, umysłu i mocy – w miłość Boga, czujemy dobrze, że nie jesteśmy do tego zdolni. A równocześnie właśnie do tego jesteśmy powołani; tak zostaliśmy stworzeni: na podobieństwo Tego, który cały jest miłością.

W stosunku do bliźnich przykazanie brzmi mniej totalnie – wystarczy, że będziemy ich kochać, jak samych siebie. Ale i to niejednokrotnie z wielu powodów nas przerasta, choć także do tego jesteśmy wezwani.

W odniesieniu do obu tych przykazań uczony w Piśmie, którego rozmowa z Jezusem jest przytoczona w dzisiejszej Ewangelii, stwierdza, że ich wypełnienie „daleko więcej znaczy niż wszelkie całopalenia” (Mk 12,33). Stary Testament nie zna ofiary bardziej całkowitej, pełniejszej niż całopalenie będące znakiem, że dla człowieka nie zostaje nic z tego, co ofiarował. A miłość ma być czymś jeszcze więcej… Jak to możliwe?…

Odpowiedź przychodzi w Jezusie, jedynym Człowieku, który sam tak kocha – Ojca i braci –że będąc Panem – stał się Sługą wszystkich; będąc Pasterzem – stał się ofiarnym Barankiem, a oddając życie – miał moc je odzyskać. Nikt z nas sam z siebie nie jest w stanie tak kochać, dlatego jeżeli tylko znamy przykazania – ciągle nie jesteśmy w Królestwie Bożym, a jedynie „niedaleko” od niego (Mk 12,34). Dopiero kiedy pozwalamy, na mocy łaski, by sam Jezus w nas i przez nas kochał – Ojca i braci – wchodzimy tam, gdzie miłość staje się doskonała.

s. Anna OP