Teksty liturgii Mszy św.
Dz 10,34.37-44
Ps 118
Kol 3,1-4
J 20,1-9

Jezus wiele razy spoglądał na konkretnych ludzi i tym spojrzeniem dotykał głębi ich serca. Patrzył z miłością; patrzył „wiedząc, co jest w człowieku” (por. J 2,25); patrzył tak, jak patrzy Bóg, który człowieka stworzył na swój obraz i podobieństwo. On rozumiał każdą ludzką historię, każde odejście i każdy powrót do tego daru, jakim jest Boże Życie złożone w ludzkim sercu.

Wielu ludzi patrzyło na Jezusa – jedni patrzyli z miłością, inni z zainteresowaniem, jeszcze inni z obojętnością czy wrogością. Niektórzy z nich, jak mówią Ewangelie – uwierzyli. Nikt jednak do końca nie rozumiał ani Jego słów, ani Jego czynów, a szczególnie tego, jak ta Jego ziemska historia się skończyła. Wtedy, pod krzyżem, patrzyła na Niego Matka i uczeń, jeden jedyny, który przy Nim został do końca.

To właśnie ten uczeń pierwszy przybiegł do pustego grobu i, choć przepuścił przodem Piotra, to pierwszy – patrząc, uwierzył. A przecież nie zobaczył Jezusa, zobaczył „tylko” pusty grób. Ktoś, kto wiele razy patrzył Jezusowi w oczy i pozwalał, by Jezus spoglądał na niego – w jednej chwili zrozumiał to, co ujrzał. Nauczył się patrzeć sercem, które rozpoznaje Tego, którego kocha, bo samo nieustannie jest ogarnięte Jego spojrzeniem.

Na każdego z nas patrzy Jezus i każdy z nas może patrzeć na Niego. Od spotkania się tych spojrzeń zależy siła więzi i zdolność rozumienia Jego tajemnic objawiających się w naszym życiu.

s. Anna OP