Teksty liturgii Mszy św.
Dz 1, 1-11
Ps 47
Hbr 9, 24-28; 10, 19-23
Łk 24, 46-53

Kardynalnym błędem byłoby traktowanie wniebowstąpienia Pańskiego jako definitywnego pożegnania się Chrystusa z uczniami. Przytaczany dziś fragment Ewangelii nie ułatwia trafnego rozumienia tego, co się stało w czterdzieści dni po zmartwychwstaniu. Tłumacze bowiem wybrali czasownik „rozstał się” na oddanie greckiego διεστη (diestē), a należało użyć słowa „oddalił się”, które lepiej wyraża sens tajemnicy. Wniebowstąpienie jest bowiem czymś zupełnie innym niż opisane w Księdze Królewskiej zabranie Eliasza w ognistym rydwanie. Prorok zniknął Elizeuszowi z oczu, a na ziemi pozostał po nim jedynie płaszcz. Żeby dostrzec zasadniczą różnicę pomiędzy wstąpieniem do nieba a rozstaniem się, wyobraźmy sobie, że Chrystus został na ziemi. Jak wówczas wyglądałoby nasze przebywanie z Nim, jak moglibyśmy się z Nim komunikować? Naiwnie, to prawda, możemy sobie wyobrażać, że Chrystus żyłby w jakimś pałacu na Watykanie lub w Jerozolimie. Korzystałby z transmisji telewizyjnych, by podobnie jak papieże zwracać się do wiernych. Można by Go prosić o audiencję lub udać się w pielgrzymkę, żeby zobaczyć na własne oczy i posłuchać Zbawiciela. Prawda, że kuriozalne wyobrażenie? Fantastyczność takiej ewentualności przysłania zasadniczy fakt: gdyby Chrystus nie wstąpił do nieba, nasz kontakt z Nim byłby ograniczony przez przestrzeń i czas. Wniebowstąpienie nie jest zwiększeniem dystansu pomiędzy Nauczycielem i uczniami. Jest zniesieniem wszelkiej odległości powodowanej przez miejsce i czas. Dzięki temu, że Chrystus Pan wstąpił do nieba, chcąc znaleźć się w Jego obecności, nie musimy wyruszać w podróż. Nie trzeba też przenosić się w czasie, żeby doświadczyć Jego mocy. Dziś jest tak samo blisko swoich uczniów jak wtedy, gdy w Emaus łamał dla nich chleb, gdy w Jerozolimie pokazywał im swoje rany i gdy błogosławił ich na Górze Oliwnej. Bez względu na to, czy ktoś jest żyjącą w dwudziestym pierwszym wieku zakonnicą z Wilna czy średniowiecznym kanonikiem urodzonym w hiszpańskiej Caleruedze, czy też dumnym elegantem z Mosiny, każdego z nas oddziela od Chrystusa ta sama odległość. Jest nią odległość aktu wiary.

Tomasz GRABOWSKI OP, “W drodze”(06/2025)