Teksty liturgii Mszy św.
Jr 1, 4-5. 17-19
Ps 71 (70)
1 Kor 12, 31 – 13, 13
Łk 4, 21-30
Dziwną dynamikę ma rozmowa, jaką Jezus prowadzi w swojej rodzinnej wsi. Słuchacze na początku patrzą z niedowierzaniem, a później ubierają swoje wątpliwości w słowa. Jezus, odczytując ich intencje, przywołuje przysłowie z lekarzem.
Dlaczego akurat to konkretne powiedzenie? I to jeszcze w swojej rodzinnej miejscowości? Kiedy Jezus przebywał w Kafarnaum, nie tylko tam nauczał, ale też uzdrawiał. Wieści o tym zapewne dotarły do Nazaretu, do wsi, w której Jezus się wychował, skąd pochodziła Maryja… i w której zmarł św. Józef. Być może mieszkańcy Nazaretu dziwili się, że Jezus innych uzdrowił, a nie uratował swojego ojca. Podobnie jak w wypadku wielu fragmentów Biblii jest to tylko spekulacja, bo nie wszystko zostało dokładnie powiedziane.
I z nami bywa podobnie, nasze historie, radości, zmagania, zwycięstwa i porażki niosą w sobie elementy składowe, których nie da się wypowiedzieć. Bo brakuje słów, bo głos drży, bo serce zaczyna mocniej bić. Znamy to uczucie u innych ludzi i znamy je u siebie.
Cóż nam zostaje? Nie dopytywać, nie spekulować, tylko iść dalej. Jak Jezus, który nie tłumaczy, nie wyjaśnia… zachowuje dla siebie część swojej historii. Pozwala iść, by później wyjawić coś więcej o sobie, gdy bardziej do Niego przylgniemy, gdy się przyzwyczaimy. Powie nam, gdy uzna, że jesteśmy gotowi.
Zostać z miłości, nie z ciekawości, nie z chęci udowodnienia, że moje domysły się sprawdziły. Może w trakcie drogi znajdą się słowa, by wypowiedzieć to, co w ciemności ukryte?
Grzegorz KURAŚ OP, “w drodze” (1/2022)