Teksty liturgii Mszy św.
Mdr 9, 13-18
Ps 90 (89)
Flm 9b-10. 12-17
Łk 14, 25-33
W świecie kolarstwa amatorskiego istnieją kultowe miejsca, które są marzeniem każdego kolarza. Stelvio, Gavia, Mortirolo to słynne alpejskie przełęcze, na których odbywają się wielkie wyścigi zawodowców. Wielu z nas (mam na myśli rowerowych pasjonatów) ekscytuje się ich zmaganiami, śledząc je na ekranach telewizorów, gdy na przykład kolarze przez piętnaście kilometrów wspinają się pod górę, walcząc z własnymi ograniczeniami i konkurentami. A potem marzymy o tym, by samemu lub w grupie przyjaciół wjechać tam, gdzie ścigają się wielcy zawodnicy. I rozpoczynamy przygotowania. Sprawdzamy noclegi, połączenia lotnicze, możliwości związane z przewozem rowerów. Zabieramy odżywki, przewidujemy pogodę, szykujemy się na upał, na deszcz, śnieg, a czasem nawet na grad. Planujemy na elektronicznych urządzeniach nasze trasy, aby dotrzeć do celu. Przeglądamy sprzęt, oddajemy go do mechanika, żeby nic się nie zepsuło. Potem są już tylko jazda, zmęczenie, ale przede wszystkim zapierające dech w piersiach widoki alpejskich szczytów. I radość z osiągnięcia przełęczy, spotkanie z wieloma podobnymi do nas wariatami kolarskiego świata, a na koniec filiżanka espresso. Jesteśmy upojeni tym, jak dobrze poszły nam przygotowania, jak wiele rzeczy udało nam się przewidzieć i tak ułożyć, aby wszystko zakończyło się po naszej myśli.
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii czytamy najpierw o tym, że planując wyprawę wojenną, trzeba się do niej dobrze przygotować, podobnie jak do zbudowania wieży. Ale już kilka zdań dalej Jezus odwraca tę ludzką logikę planowania, przewidywań i roztropności. I proponuje, by stać się uczniem, który wszystkiego się wyrzeka, aby podążać za swoim Mistrzem. Oczywiście każdy z nas jest zaproszony do tego, żeby odpowiedzieć na pytanie: A co dla mnie jest „wszystkim”? To trudne pytanie. I jeśli traktujemy Ewangelię poważnie, jako przewodniczkę w naszym życiu, to nie można przejść obok niego obojętnie. Moje wady, moje relacje (te toksyczne), mój egoizm, moje obowiązki, moja praca, mój czas, moje ambicje, moje plany i marzenia. Czy potrafimy je odłożyć na bok, gdy otrzymujemy zaproszenie do bycia uczniem? A może właśnie one są tym „wszystkim”?
Marcin BARAŃSKI OP, “w drodze” (9/2022)